Opinie

„Nowe otwarcie” bez nowej treści

W moim tekście pt. „Tuskowe nowe otwarcie w relacjach polsko-niemieckich” opublikowanym w „Polonii” (wydanie z 23 maja 2025 roku, nr 11), relacjonując majową wizytę nowo wybranego kanclerza Friedricha Merza u Donalda Tuska w Warszawie, wskazałam kulminacyjny punkt rozmów między szefami tych dwóch państw. Cytowałam wtedy zdanie z Frankfurter Allgemeine Zeitung:
(Merz) „odrzucił pytanie o reparacje – kwestia reparacji jest prawnie zamknięta”, powiedział.

Warto podkreślić, że pytanie to nie wyszło od Donalda Tuska – premiera kraju, który poniósł gigantyczne ofiary w czasie II wojny światowej, który walczył z dwoma totalitaryzmami, który w wyniku niemieckiej agresji popadł pod sowieckie jarzmo. Nie – pytanie to zadał polski dziennikarz.

Pomnik zamiast reparacji

Hasło „nowego otwarcia w relacjach polsko-niemieckich”, ogłoszone przez Donalda Tuska podczas wspomnianego spotkania, ma – według słów kanclerza Merza – znaleźć swój wyraz w budowie pomnika okupacji Polski w Berlinie. Merz obwieścił, że „budowa, obiecywana od lat, ale wielokrotnie opóźniana przez stronę niemiecką – teraz się rozpocznie”.
W ciągu kilku tygodni – jak dodał – otwarty zostanie tymczasowy pomnik, stanowiący realizację „ważnej prośby Polski”.

Wynika z tego, że ta „ważna” prośba Polski – to właśnie pomnik. Symboliczny gest, który ma zastąpić realne działania. I że to Donald Tusk – uznając za obowiązujące stanowisko niemieckiego kanclerza, że „kwestia reparacji jest prawnie zamknięta” – doprowadził do takiego finału.

30-tonowy kamień i uroczystość z trampkami

W połowie kwietnia, w pobliżu Urzędu Kanclerskiego w Berlinie, przed budynkiem Reichstagu pojawił się 30-tonowy głaz – zapowiedziany właśnie przez kanclerza Merza podczas jego wizyty u Tuska.
Uroczystość odsłonięcia odbyła się 16 czerwca.

Głaz ten ma – zgodnie z przekazem – upamiętniać polskie ofiary II wojny światowej. Jest określany jako „tymczasowy pomnik”, „Miejsce Pamięci dla Polski 1939–1945”. Trzeba zaznaczyć, że Niemcy mają zwyczaj upamiętniać ofiary wojny w formie kamienia:

  • Pomnik ofiar sowieckich (1949),

  • Pomnik pamięci poległych LGBT (2008),

  • Pomnik pomordowanych Romów (2012),

  • i teraz – w 2025 roku – „tymczasowy kamień” dla polskich ofiar.

Na głazie umieszczono tablicę z napisem w językach polskim i niemieckim:
„Polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939–1945”.
Obok znajduje się tablica informacyjna w trzech językach, gdzie przeczytać można m.in., że „niemiecka okupacja w Polsce pozostawiła po sobie niewyobrażalne cierpienie i spustoszenie”.

Państwowa ranga i brudne trampki

W uroczystości odsłonięcia kamienia wzięli udział m.in. Wolfram Weimer, minister stanu i pełnomocnik rządu Niemiec ds. kultury i mediów, oraz Hanna Wróblewska, minister kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie Donalda Tuska. Jej obecność nadała wydarzeniu państwową rangę – mimo że wystąpiła w… brudnych trampkach.

Jej wypowiedzi były pełne lizusowskich gestów wobec Niemców oraz pochwał dla przedsięwzięcia, które – de facto – pozwala stronie niemieckiej uniknąć odpowiedzialności za realne zadośćuczynienie.

Minister Wróblewska stwierdziła m.in.:

„(Pomnik okupacji) jest gestem wobec konkretnych osób i ich rodzin. Jest symbolem europejskiej kultury pamięci – uczciwej i wspólnej. (…) Wierzę, że będziemy wspólnie pamiętać o ofiarach i spełniać społeczny obowiązek względem żyjących świadków i przyszłych pokoleń. Jesteśmy to winni ofiarom, jesteśmy to winni naszym dzieciom i wnukom”.

Ale kto jest coś winien? Czy „społeczny obowiązek” dotyczy Polaków?
Ani słowa o tym, że to Niemcy – a nie Polacy – są zobowiązani do realnych działań, do zadośćuczynienia, do wypłaty reparacji.

Kamień zamiast sprawiedliwości

Całe to symboliczne przedsięwzięcie skomentował Rafał Wnuk, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W rozmowie z Deutsche Welle podkreślił, że prawdziwe przebaczenie będzie możliwe dopiero wówczas, gdy Niemcy podejmą realne działania, takie jak wypłata reparacji wojennych.

Tymczasem w Deutsche Welle można przeczytać, że Niemcy są zadowoleni z tego symbolicznego aktu.
Przytoczono tam słowa, które mają wskazywać, że kamień to coś więcej:

„To ważny krok dla stosunków polsko-niemieckich i ten kamień też ma symboliczne znaczenie: ciężki, twardy i wielki kamień, który leży na niemieckim sumieniu. Warunkiem pojednania, jak i powstania Domu Polsko-Niemieckiego, jest przebaczenie. Ten kamień ma oznaczać uklęknięcie i prośby o przebaczenie”.

Jeszcze dalej w interpretacji roli głazu poszedł Peter Oliver Loew, dyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich.
Jego słowa:

„Patrzcie, tu Polacy i Polska podczas II wojny światowej doznali ogromnej straty, ogromnych zbrodni. Pamiętajcie, pamiętajmy”.

Co na to Polacy?

Zupełnie inaczej – bardziej realistycznie i zgodnie z faktami historycznymi – wypowiada się polska opinia publiczna.
Kilka znamiennych komentarzy:

  • „Jeśli Niemcy naprawdę chcą się rozliczyć ze swoich zbrodni na Polakach i chcieliby uzyskać przebaczenie od narodu polskiego, to najpierw powinni zapłacić Polsce należne reparacje za II wojnę światową. W przeciwnym wypadku wszystkie słowa i gesty pod adresem Polski nie mogą zostać odebrane poważnie.”

  • „Po 80 latach – kamień zamiast realnego zadośćuczynienia. To symbolicznie niegodne wobec ogromu polskiego cierpienia.”

  • „Wygląda jak zwykłe splunięcie w twarz.”

  • „Wypłaćcie reparacje, oddajcie zrabowane mienie, dzieła sztuki i inne zrabowane przedmioty. A ten pomnik sobie wsadźcie…”

Maria Legiec

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert