AktualneSpecials

Każde życie jest cudem

Przedstawione relacje stanowią część kampanii „Każde życie jest cudem“ zorganizowanej przez Fundację Grupa Proelio, której celem jest pokazanie wartości życia każdego człowieka. Więcej historii można znaleźć na stronie: https://cudzycia.pl/ oraz na profilach Fundacji na Facebooku i Instagramie.

Ola

W piątym miesiącu ciąży u Oli zdiagnozowano wodogłowie. Lekarz prowadzący ciążę uznał, że rokowania są tak złe, że „jedynym i najlepszym rozwiązaniem jest terminacja ciąży”. W innym przypadku rodzice mieli „zrujnować sobie życie”. Zamiast aborcji rodzice wybrali leczenie i rehabilitację. Dzisiaj Ola ma sześć lat. Jest chora, ale stale robi postępy i dla rodziców jest źródłem wielkiej radości.

„O chorobie córki dowiedzieliśmy się w piątym miesiącu ciąży. Oleńka wtedy miała dwadzieścia tygodni, ja czułam jej ruchy, miała już wybrane imię. Usłyszeliśmy, że rokowania są tak złe, że jedynym i najlepszym rozwiązaniem jest terminacja tej ciąży. Dowiedzieliśmy się, że Ola może nie dożyć do porodu, a jeżeli przeżyje, będzie dzieckiem w głębokim stopniu niepełnosprawnym intelektualnie oraz fizycznie. Powiedziano nam, że nie będziemy mieli z nią kontaktu. To był dwudziesty tydzień, więc dochodziła presja czasu. Pewnie też stąd te naciski na nas, żebyśmy zdecydowali się na tę terminację, która miała rozwiązać wszystkie nasze problemy. Nigdy nie czułam, żebym miała takie prawo, żebym mogła odebrać życie dziecku. Chciałam o jego życie walczyć” – mówi mama Oli.

Jak podkreśla, ofiarowała życie Oli Panu Bogu i Jemu zaufała. „Mogę godzinami opowiadać o tym, jak Pan Bóg działał i działa w naszym życiu. Wierzę, że właśnie z Bożą pomocą w krótkim czasie i tak naprawdę w ostatniej chwili znaleźliśmy lekarzy, którzy tak jak my uznali, że warto walczyć o życie naszej córeczki. (…) W tym roku Ola kończy sześć lat. Ma niesamowitą pamięć. Jest radosną, szczęśliwą dziewczynką. Mówi po angielsku, coraz sprawniej czyta i coraz sprawniej robi swoje pierwsze kroczki. Dziś ani życie Oli, ani nasze życie nie jest piekłem i pomimo trudności, z którymi oczywiście się mierzymy, jesteśmy naprawdę szczęśliwi, a w naszym życiu jest więcej chwil radosnych i pełnych miłości niż tych smutnych. Ola od pierwszych chwil miała prawo do życia i ani ja, ani mąż nie mieliśmy prawa tego życia zakończyć. Cieszymy się, że mamy naszą Olę. Jest szczęśliwa, jest radosna, jest kochana” – zaznaczają rodzice dziecka.

Adam

Adam mógł się nie narodzić. Z uwagi na stwierdzenie poważnej choroby dziecka, jego rodzicom sugerowano aborcję. Odmówili. Adam przeżył i ciągle przekracza swojego ograniczenia. „Miało mnie nie być, miałem być rośliną, miałem nie chodzić. W 2018 r. przebiegłem maraton” – mówi dziś Adam.

„Nazywam się Adam Kowalewski. Przyszedłem na świat z mózgowym porażeniem dziecięcym. Nie mogłem chodzić, ale miałem tak kochających i dobrych rodziców, że zajęli się mną i rozpoczęli walkę o moje zdrowie i życie – to przyszłe: żebym był samodzielny i samowystarczalny. Kiedy mama była w ciąży, jeden z lekarzy zachęcał moją mamę do aborcji. Nigdy się na to nie zgodziła” – opowiada dziś młody mężczyzna.

„Chcę wspomnieć także o moim ojcu, który w czasie II wojny światowej został aresztowany i przeżył trzy obozy koncentracyjne. Przeprowadzano na nim w Oświęcimiu doświadczenia pseudomedyczne. Trafił w ręce słynnego doktora Mengele, znanego zresztą z namawiania do aborcji i osobistego jej wykonywania. W 1941 roku tata został aresztowany przez Gestapo, przewieziony na Pawiak i przesłuchiwany w Alei Szucha. Po tych przesłuchaniach trafił do izby chorych, gdzie dwóch lekarzy niemieckich od razu stwierdziło zgon. Na szczęście pracował tam także Polak, doktor Zygmunt Śliwicki, który zbadał tatę i stwierdził, że jednak żyje. Został przeniesiony do celi, gdzie ktoś się nim opiekował. Gdy wróciła mu już przytomność, doktor Śliwicki zbadał go, stwierdził, że jego stan jest dobry i pokiwał głową mówiąc: «Będziesz żył. A czy wiesz, kto cię uratował?”. Tata odpowiedział: «Nie wiem. Ale czułem takie ciepło… ». A doktor odpowiedział mu: „Tym człowiekiem, co cię uratował, był ojciec Maksymilian Kolbe, z którym byłeś w jednej celi »” – relacjonuje Adam.

Jako siedmioletni chłopiec zaczął grać w tenisa ziemnego. Obecnie jest instruktorem tego sportu. Jakiś czas temu zaczął także biegać. „Zawziąłem się, żeby przebiec maraton. Mówię do trenera: «Panie Janku, ja chcę maraton przebiec». A Pan Janek na to: «Jeżeli się dobrze czujesz, spróbujemy». W sierpniu przebiegłem Bieg Powstania Warszawskiego i po tym czasie zacząłem już biegać po 20 km. 30 września rozpoczął się bieg. Przebiegłem maraton i nie byłem ostatni” – opowiada Adam. I apeluje do rodziców niepełnosprawnych dzieci: „Nigdy się nie poddawajcie! Póki człowiek żyje, zawsze jest nadzieja.”

Dawid

W piątym miesiącu ciąży u Dawida zdiagnozowano wadę serca oraz ogromne wodogłowie. Chłopiec miał nie przeżyć. Lekarka zagroziła, że jeżeli jego Mama nie podpisze zgody na aborcję, nie będzie jej ratować (ciąża stanowiła zagrożenie także dla niej). Dzisiaj Dawid ma osiem lat. Pomimo swojej niepełnosprawności jest wielkim optymistą, uwielbia opowiadać żarty i dostarcza rodzicom wielu radości.

„Nigdy nie braliśmy pod uwagę aborcji. Kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie synka, poszukaliśmy pomocy w hospicjum perinatalnym w Warszawie. Doświadczyliśmy nawet nie pojedynczego cudu, ale całej ich serii. Pani prof. Dangel, która kierowała diagnostyką naszego syna, zorganizowała nam w niesamowity sposób jego leczenie” – opowiadają rodzice chłopca.

„Dawidek przeszedł kilka operacji, po których jego stan znacznie się poprawił. Obecnie stan jego zdrowia jest całkiem dobry. Chodzi do przedszkola specjalnego i na zajęcia dodatkowe: integrację sensoryczną, fizjoterapię i zajęcia z logopedii” – wyliczają.

„Zajmowanie się takim dzieckiem, szukanie metod jak mu pomóc, jest dużym wyzwaniem, ale pozytywne efekty tych działań dają niesamowitą satysfakcję. Myślę, że Dawid więcej nas uczy niż my jego. Mamy nadzieję, że z pomocą Boga Dawid dalej będzie radził sobie tak świetnie, jak do tej pory. I uważamy, że każde życie ma sens, ponieważ ono naprawdę samo w sobie jest cudem, a dzieci chore można kochać jeszcze bardziej niż zdrowe” – puentują.

Basia

Basia urodziła się z tzw. rybią łuską. Miała żyć tylko osiem dni. Dzisiaj uczy się w warszawskiej szkole muzycznej, pięknie śpiewa, jeździ własnym autem i zaraża radością innych.

„Nazywam się Barbara Kędzior. Mam taką chorobę o nietypowej nazwie: „rybia łuska”, która charakteryzuje się intensywnym złuszczaniem naskórka, co widać praktycznie na pierwszy rzut oka. Mam też niepełnosprawność, której połączenie z chorobą nie jest czymś oczywistym. Tak się akurat zdarzyło, tak Bóg chciał, taką mnie stworzył, że jestem takim modelem unikatowym dwa w jednym” – opowiada młoda kobieta.

„Lekarze dawali mi tylko osiem dni życia. Jeszcze w szpitalu, na prośbę rodziców, zostałam ochrzczona z rąk pielęgniarek, a po jakimś czasie z rąk księdza. Po przyjęciu tego sakramentu mój stan zdrowia zaczął się poprawiać” – relacjonuje.

Jak podkreśla, wiele zawdzięcza mądremu podejściu do wychowania swoich rodziców. „Nie traktowali mnie jako osoby skazanej na cierpienie, ale dopingowali do rozwoju. Dzięki temu dzisiaj jestem, jaka jestem. Otwarta na siebie, nie boję się podejmować nowych wyzwań, jest we mnie dużo spontaniczności” – podkreśla Basia.

Kobieta uczy się dzisiaj na drugim roku pierwszego stopnia szkoły muzycznej w Warszawie na Wydziale Piosenki Estradowej. „Bóg obdarzył mnie głosem, który podobno dla wielu jest wyjątkowy. Jeśli dostaje się talenty, trzeba je rozwijać” – tłumaczy.

„Odkryłam, że śpiewanie sprawia mi wielką przyjemność. Chciałabym w przyszłości wykorzystywać ten dar w pracy, pracować głosem. Wiele osób mówi mi, że mój głos jest terapeutyczny. Kto wie, jak to się dalej potoczy?” – dodaje.

Basia nie ma pretensji do nikogo o swoją chorobę. Jest szczęśliwa i skupia się na tym, co ma, nie zaś na tym, czego jej brakuje. „Są sytuacje, w których choroba trochę mi przeszkadza, wiadomo, nie mogę skorzystać na przykład z publicznego basenu, ale trudno, to jest jedna rzecz z miliona, które mogę robić. Jak najbardziej uważam, że każde życie jest piękne, każde życie ma wartość. Każde życie jest inne, każdy człowiek jest inny i każdy jest wyjątkowy” – puentuje młoda kobieta.

Oprac. Michalina Włodarska

Materiały: Fundacja Grupa Proelio

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert