HistoriaSpecials

Sierakowscy herbu Ogończyk, patrioci wbrew wszystkiemu

Dzisiaj po ponad 80. latach w Osieku pod Rypinem, w województwie kujawsko-pomorskim i w jego okolicy, wspomina się niezwykłą, jak na ową miejscowość, uroczystość. Teresa Sierakowska, oczko w głowie, najstarsza córka Heleny i Stanisława Sierakowskich, wyszła za mąż za Tadeusza Gniazdowskiego, kawalera, ziemianina z sąsiednich, odziedziczonych po ojcu, Radzik Małych.

Matka młodej nie była tym faktem zachwycona, bo w żyłach kawalera nie płynęła tak arystokratyczna krew, jak by chciała. Ale cóż to, szczęście córki najważniejsze, a przecież nie takie mariaże rodów arystokratycznych historia pamięta, choć zawsze wywoływało to poruszenie opinii publicznej. Sierakowscy już od niecałych dwóch lat zamieszkiwali w Osieku. Wieść o planowanym zamążpójściu młodej dziedziczki obiegła okolicę. Ostatecznie do ślubu doszło w 1936 roku. Na uroczystość zjechali się przedstawiciele najwybitniejszych rodów Rzeczpospolitej. Ślub miał się odbyć w gotyckiej świątyni z XIV wieku, słynącej w całej ziemi dobrzyńskiej jako sanktuarium maryjne.

 

 

Do kościoła tego dnia wejść wolno było tylko zaproszonym gościom. Wokół świątyni zgromadzili się znajomi i osoby nazwijmy to „godniejsze”. W pewnej odległości od kościoła mogli zatrzymać się gapie, czego też bardzo skrupulatnie pilnowano. Wśród nich było mnóstwo dzieci. Obecnie to osoby po 90-tce, ale niezatarte wspomnienie ślubu panny dziedziczki mają wciąż przed oczyma. „Wszystko było na niebiesko udekorowane, wspomina pani Stefania Mączyńska z Łapinoża pod Osiekiem – kościół, powozy, kwiaty, bo suknia panny młodej była niebieska. Nam do kościoła nie wolno nawet się było zbliżyć, z daleka patrzyliśmy na całą uroczystość. Po wszystkim para młoda wsiadła do czarnej karety, udekorowanej niebieskimi dodatkami i pojechała do dworu, do domu rodziców młodej. Gości było tak wielu, że jeszcze długo wożono ich bryczkami i powozami do dworu Sierakowskich”.

 

Portret hrabiego

Na ślub wolno było wejść jedynie najbliższej rodzinie i zaproszonym imiennie gościom. Kościół wówczas miał wyposażenie niewiele odbiegające od obecnego. Barokowe ołtarze, rokokowe detale, epitafia, w tym wieloletnich zarządców majątku osieckiego z rodu Prądzyńskich, a także obrazy. Wśród obrazów na plan pierwszy wysuwa się obraz cudami słynący Matki Boskiej Karmicielki. Jednak wśród zgromadzonych dzieł sakralnych znaleźć można także i świeckie. Jedno przebija się jaskrawością barw. To portret hrabiego Kajetana Sierakowskiego. Przedstawiony został w mundurze. Jak analizy dowiodły, jest to mundur senatora Królestwa Polskiego z lat 1815-1830. Obraz powstał najprawdopodobniej po 1828 roku. Jest jak dotąd jedynym w Polsce znanym portretem osoby w tym konkretnym stroju. Raz, że strój był bardzo drogi, dwa, niewielu zdążyło się w nim sportretować. Kajetan Sierakowski znany był z zamiłowania do sztuki. Posiadał olbrzymią kolekcję malarstwa, rzeźby i ciekawych mebli. To właśnie spadek po nim spisany w 1842 roku stał się podstawą do stworzenia dalszej potężnej rodowej kolekcji dzieł sztuki Sierakowskich.

W Waplewie na Powiślu

Ród Sierakowskich związany był z Osiekiem w rypińskiem od dziesiątków lat, jednak to Waplewo na Powiślu było ich głównym domem. W 1909 roku Stanisław Sierakowski otrzymał je od ojca. Osiek znowu odziedziczył po swoim bracie Adamie w 1920 roku, który odtąd był zarządzany przez zaufanych zarządców. W Waplewie znajdował się piękny dworek. Od frontu przypominający tradycyjny polski dwór z gankiem, od tyłu trochę niby willa z piętrem, oranżerią i przybudówkami. To tam mieszkali małżonkowie Sierakowscy – Helena z książąt Lubomirskich i Stanisław. Pamiątką po ich wspaniałym ślubie z 1910 roku jest do dziś niezwykła fotografia – on w pięknym stroju polskim, żupan, na to ozdobny kontusz z rękawami wywiniętymi, u boku szabla, na głowie kołpak z piórem. Ona w pięknej sukni ślubnej z trenem, na głowie kapelusz, w rękach bukiecik. Zakochani młodzi małżonkowie patrzą na siebie. Fotografia ma już dzisiaj 110 lat. Co w niej zaskakuje? Otóż, żeby ukryć różnicę wzrostu, bo panna była drobnej budowy i naprawdę niskiego wzrostu, a pan młody liczył prawie dwa metry i dłonie miał jak „bochny chleba”, młodą postawiono na niskim stołeczku, ukrywając go pod fałdami trenu.

Ona drobna pracowita z zasadami

Helena z Lubomirskich Sierakowska młodsza od swojego męża o pięć lat, była mimo drobnej budowy bardzo pracowita i aktywna, wyniosła, a w otoczeniu mogła uchodzić nawet za chłodną. Nie była typem melancholijnej dziedziczki z dokuczającym jej „globusem”. Zdążyła urodzić siedmioro dzieci – dwóch chłopców i pięć dziewczynek. Zarządzała domem, gdzie codziennie trzeba było chociażby zimą napalić w 50 piecach. Do pomocy miała aż 35 stałej służby domowej. Jednak to nie dom był jej najważniejszym i jedynym polem działalności. Wspierała męża w jego aktywności politycznej i naukowej. Sama dbała o rozwój polskiego szkolnictwa na Powiślu, gdzie Waplewo było niczym „wyspa polskości w morzu junkierstwa niemieckiego”. Inicjowała rozwój szkolnictwa, wspierając i fundując polskie przedszkola i szkoły.

On potężny patriota

Stanisław nawet jak na dzisiejsze standardy byłby wielkiego wzrostu. Liczył sobie prawie dwa metry i do tego był mocno zbudowany. Był silny i pracowity. Do tego miał wielkie serce – i to polskie serce. Jeszcze w czasach nauki w gimnazjum w Chełmnie popadł w konflikt z pruskim prawem. Za udział w tajnym stowarzyszeniu filomatów trafił do więzienia w Toruniu. Z wiekiem jego zaangażowanie w sprawy Polski przybierało na sile. Gdy jeszcze nie było mowy o wolnej Polsce, oni – Stanisław z żoną Heleną, marzyli i działali na rzecz wyzwolenia i odbudowy Ojczyzny. Klęska Niemiec w I wojnie światowej i powstanie państwa polskiego umocniły ich w przekonaniu, iż jest szansa powrotu Powiśla wraz z Warmią i Mazurami w granice Polski. Sam Sierakowski, wykorzystując kontakty prywatne, swoje liczne podróże i pieniądze, zaangażował się w przygotowanie podłoża do przyszłego plebiscytu. To właśnie plebiscyt, nałożony traktatem wersalskim jako rozwiązanie sporu granicznego w tym rejonie, miał rozstrzygnąć o przynależności rzeczonych terenów.

Stanisław Sierakowski został delegatem na sejm dzielnicowy w Poznaniu i prezesem powiatowej Rady Ludowej w Sztumie. W Paryżu występował na konferencji pokojowej jako ekspert delegacji polskiej. Dla zabezpieczenia przebiegu plebiscytu wnioskował o obecność wojsk alianckich na terytorium plebiscytowym. W tym czasie został mianowany konsulem polskim w Kwidzynie. Wspólnie z żoną gościli w Waplewie wielu wybitnych pisarzy, myślicieli, polityków – Żeromskiego, Kasprowicza oraz Acillesa Rattiego – późniejszego papieża Piusa XI.

Szykany i ewakuacja

Mimo niepowodzenia w plebiscycie 1920 roku, Sierakowscy pozostali w swoim majątku w Waplewie. Nadal aktywnie działali na rzecz wielu organizacji społeczno-narodowych, oświatowo-wychowawczych oraz charytatywnych. Stanisław Sierakowski współtworzył Związek Polaków w Niemczech, którego od razu został pierwszym prezesem. Niestety, Niemcy nie zapomniały mu jego zaangażowania w plebiscyt. Lokowanie swoich prywatnych funduszy w akcje dyplomatyczne spowodowało olbrzymie zadłużenie majątku. Do tego nałożył się trudny okres wielkiego kryzysu ekonomicznego i ciągłe próby ze strony niemieckiej wykupienia majątku na cele parcelacji. Nie dość tego. W 1926 roku władze niemieckie wydały Sierakowskiemu nakaz opuszczenia kraju. W 1932 r. zastosowano wobec Sierakowskich nacisk ekonomiczny. Z dnia na dzień Preussische Zentral-Bodenkredit-Aktien Bank z Berlina wypowiedział całą sumę długów, dochodzących niemalże do 1 mln Marek, obciążających hipotekę Waplewa, żądając ich natychmiastowego spłacenia. Sierakowski nie był w stanie sobie z tym poradzić, więc Waplewo trafiło na licytację.

W rękach rodziny udało się jednak zatrzymać dwór, park, 15-hektarową resztówkę oraz kolekcję dzieł sztuki. Właścicielem tego, co pozostało z dóbr waplewskich, został najstarszy syn Stanisława, Adam, który, na wyraźne życzenie rodziny, zachował obywatelstwo niemieckie, by w przyszłości uniknąć ewentualnej konfiskaty pałacu i bogatej kolekcji. W 1929 r. rodzina Sierakowskich opuściła Waplewo, przenosząc się pierwotnie do Poznania, później do Torunia, skąd ostatecznie w dwa lata po śmierci zaufanego administratora Bolesława Prądzyńskiego w 1935 r. trafiła do swojego Osieka.

Wojna i grabież

Wybuch wojny w 1939 roku zastał Sierakowskich w Osieku. Wielu ziemian nie wierzyło w możliwość aresztowania, represjonowania ze strony Niemców, dlatego też i nie opuściło majątków. Jednakże tylko jednego dnia tj. 20 października aresztowano i przewieziono do Domu Kaźni wielu najaktywniejszych ziemian z powiatu rypińskiego. Aresztowano m.in. przewodniczącą Związku Obrony Kresów Zachodnich – Antoninę Gniazdowską z córką Julią oraz Tadeusza Gniazdowskiego z żoną Teresą z Sierakowskich z majątku Radziki Małe, Kazimierza Gniazdowskiego z Łapinóżka , prezesa Związku Polaków w Niemczech – Stanisława hr. Sierakowskiego z Osieka.

W ciągu kilku następnych dni, do końca października, do więzienia w Rypinie członkowie Selbstschutzu przywieźli jeszcze innych ziemian. Powodem było oczywiście, zwalczanie polskiej inteligencji, ale, jak dzisiaj już wiemy, także wchodził w grę czynnik ekonomiczny. Za mordem na polskim ziemiaństwie szła zaplanowana grabież majątków, nieruchomości i ruchomości. Zachowały się dokumenty, wskazujące zagrabione dzieła sztuki z polskich dworów, w tym z tego w Osieku. Nad aresztowanymi i osadzonymi w rypińskim więzieniu niemieccy oprawcy znęcali się w wyjątkowo okrutny sposób.

Bestie z Selbstschutzu

Według relacji rodziców jednej z ofiar zamordowanych w rypińskim Domu Kaźni, jak później nazwano tymczasowe więzienie, nauczycielki Teodozji Łapkiewicz oprawcy katowali swoje ofiary na beczce. Tę beczkę po benzynie omijali wszyscy ze strachem. Niemcy kazali mianowicie kłaść się Polakom na niej i wtedy wygodnie mogli bić pejczami zakończonymi ołowiem. Tak bili Sierakowskiego i kilku innych ziemian. Siostra aresztowanej Teodozji Łapkiewicz, Maria Smolińska, wówczas szesnastoletnia dziewczyna, przekazała relację z pobytu w więzieniu: „Nie zdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństwa, byłam młoda, biegałam tam rano i wieczorem, stale martwiłam się, żeby siostra nie była głodna. Aresztowani jedli przecież tylko to, co im przyniosły rodziny. Niemcy nie prowadzili kuchni. Pewnego dnia strażnik Selbstschutzu – imieniem Otto – wpuścił mnie do celi hrabiego Sierakowskiego. Siostra prosiła, żeby i jego nakarmić. Hrabia był strasznie pobity, miał zmasakrowaną twarz. (…) Gniazdowscy też wyglądali strasznie. Przyniosłam ze sobą bandaż i watę, toteż umyłam im trochę twarze i zrobiłam opatrunek. (…) Hrabia prosił o powiadomienie rodziny, że żyje, ale miałam im nie mówić o tym, jak wygląda. Przekazał też kartkę do żony. Stanisław Sierakowski został zamordowany w rypińskim więzieniu przez Kreisführera Selbstschutzu Knieffala. W sąsiedniej celi została zamordowana żona Sierakowskiego Helena z Lubomirskich.

 

 

Pamięć

Ich zmasakrowane ciała zostały wywiezione do masowych mogił w lesie pod Skrwilnem na terenie powiatu rypińskiego. Jeszcze pod koniec wojny Niemcy dokonali ekshumacji i spalenia zwłok, celem likwidacji dowodów swoich zbrodni. Dzisiaj w tym miejscu stoi pomnik i rokrocznie odbywają się podniosłe uroczystości, upamiętniające ofiary zbrodni niemieckiego Selbstschutzu. W dawnym Domu Kaźni od 40. lat działa muzeum, a w piwnicach upamiętnione zostały sylwetki ofiar niemieckiej tzw. Pomorskiej Zbrodni. Waplewo, odzyskane przez rodzinę, zostało ostatecznie przekazane państwu polskiemu. Utworzono tam Muzeum Tradycji Szlacheckiej jako oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku. Dziedzictwo i pamięć po Sierakowskich nadal mimo upływu czasu służy sprawie polskiej.

Andrzej Szalkowski – dyrektor Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie

Obecny prezes Związku Polaków w Niemczech Józef Malinowski i wiceprezes Anna Wawrzyszko wraz z nauczycielami języka polskiego w Niemczech (w ramach szkolenia metodycznego z objazdem historycznym w 2018 r.) uczcili przed Domem Kaźni w Rypinie i przed pomnikiem w skrwileńskim lesie pamięć Stanisława Sierakowskiego – pierwszego Prezesa Związku Polaków w Niemczech.

Barbara Krajewska

Anna Mansfeld-Slaski

Ein Gedanke zu „Sierakowscy herbu Ogończyk, patrioci wbrew wszystkiemu

  • witold Laszewski

    A kto tam wie w ogóle ,że taki ród był w Osieku, co prawda . w kościele są wizerunki członków rodu ale nikt wiedzy o nich nie zgłębia , zresztą jest ona dość słabo opisana . Jak chodziłem do podstawówki .to uczono nas mało istotnych pierdół miast historii najbliższej .Co prawda ta wielka historia jakoś tak o Osiek się tylko ocierała . ale zawsze to było o nas = i tyle

    Antwort

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert