Historia

Czuję się cząstką Polski

Nazywam się Irena Andrzejewska. Urodziłam się w Berlinie 1 stycznia 1938 roku. Rodzicami moimi byli: Gertruda Andrzejewska z domu Breza (1907-1985) i Łucjan Andrzejewski (1904-1987). Matka moja urodzona w Berlinie, będąca czwartym dzieckiem w rodzinie, jako sześciomiesięczne niemowlę została oddana pod opiekę babki w Kościanie.

Tam wychowywała się w trudnych warunkach materialnych. Została sprzedawczynią, chociaż marzyła o zawodzie nauczycielki. Przyjechała do Berlina jako dwudziestoośmioletnia panna. W 1936 roku wyszła za mąż. Byłam jedynym dzieckiem moich rodziców. Po wybuchu II wojny światowej ojciec mój, by uniknąć obozu koncentracyjnego, został wysłany na roboty przymusowe do Lipska. Wrócił do domu w 1945 roku. Dzięki znajomości języka polskiego i niemieckiego, pracował jako portier w Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie. Mogłam więc wraz z dziećmi dyplomatów uczęszczać przez 3 lata do polskiej szkoły, gdzie był chór, teatr i zespół taneczny. Do dziś pieczołowicie przechowuję świadectwa szkolne. Zachowałam też duży plakat „Polacy kochają swoje dzieci” oraz broszurkę z 1947 roku o wystawie „Nowa Polska”. Na obu publikacjach, znanych wówczas w Berlinie, umieszczone było moje zdjęcie jako 9-letniej dziewczynki.

Wiele cennych pamiątek i dokumentów przekazałam Centrum Badań Historycznych w Berlinie. Nie pamiętam, kto organizował po wojnie wakacje dla polskich dzieci. Wiem, że byłam w Polsce (w Otwocku i Krynicy) oraz w Hiszpanii. Wyjazdy grupowe z Berlina dostarczyły mi niezapomnianych wrażeń. Po zamknięciu polskiej szkoły stałam się uczennicą szkoły niemieckiej. Rodzice moi byli członkami Związku Polaków w Niemczech, ja w 1949 roku wstąpiłam do Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech, a na mojej książeczce widniał znak Rodła. Raz w miesiącu chodziłam też do polskiego kościoła. Pamiętam, że moja, wyjątkowo aktywna, matka była członkiem Koła śpiewu „Organ” Berlin-Moabit. Rodzice utrzymywali kontakty z rodzinami Ślusarek, Wierzbiccy, Warsińscy. Przyjaźniłam się z Krysią Mazurek, Ireną Gościńską i Ryszardem Roszakiem. Ukończyłam szkołę handlową i znalazłam zatrudnienie w amerykańskiej firmie IBM; na początku byłam maszynistką danych, a później pracowałam biurze aż do emerytury. Przez 39 lat, czasie dwóch małżeństw, nie miałam prawie żadnego kontaktu z językiem polskim, używałam go tylko w rozmowach z rodzicami. W 1994 roku wyjechałam z drugim mężem do Bawarii. W 2012 roku wróciłam do Berlina. Przychodząc na niedzielne msze święte do Polskiej Misji Katolickiej, zetknęłam się z interesującym pismem „Polak w Niemczech” – organem prasowym Związku Polaków w Niemczech. Zapragnęłam wstąpić do ZPwN. Szczególnie emocjonalnie przeżyłam obchody stulecia powstania Związku.

Uczestniczyłam w jubileuszowych uroczystościach, podczas których poznałam Konsula Generalnego RP w Monachium – Jana Malkiewicza. Na jego zaproszenie 29 października 2022 roku wzięłam udział w spotkaniu z polską młodzieżą. Opowiedziałam jej o czasie powojennym, o przynależności rodziców do Związku Polaków w Niemczech, o tym, że wychowałam się w dwóch językach, jednak język polski – rodzinny – był mi zawsze najbliższy. Zwróciłam się z gorącym apelem do polskich maturzystów, by nie zapomnieli o Polsce i pielęgnowali język polski. Przyznałam się, że nigdy nie przemawiałam do tak licznego audytorium, mimo że mam prawie 85 lat. Młodzież spontanicznie zaintonowała „100 lat”, a Konsul Generalny Jan Malkiewicz obdarzył mnie okazałym bukietem kwiatów. Chwile spędzone w Monachium dostarczyły mi głębokich wzruszeń. Jestem wdzięczna mojej matce, bo to ona sprawiła, że czuję się częścią Polski.

Irena Andrzejewska

Przygotowanie tekst: Barbara Krajewska, Anna Mansfeld-Slaski

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert