Jak wyzdrowieć ze skutków przemocy?
Temat przemocy jest zagadnieniem tyleż szeroko dyskutowanym, co
obfitującym w mity i nieporozumienia, mogące ofiarom nie tylko nie pomóc, ale nawet zaszkodzić.
Pierwszy poważny mit dotyczy powszechnego przekonania, że „do tanga trzeba dwojga” i że za to, że w danym związku międzyludzkim źle się dzieje, winę ponoszą dwie osoby.
Oczywiście, tak często bywa w przypadku związków, w których do przemocy nie dochodzi, jeśli jednak się ona pojawia, mamy do czynienia z zupełnie inną dynamiką niż w przypadku zwyczajnej relacji.
Jak zdefiniować przemoc? „Jest to intencjonalne działanie lub zaniechanie jednej osoby wobec drugiej, które wykorzystując przewagę sił narusza prawa i dobra osobiste jednostki, powodując cierpienia i szkody” – głosi definicja. O ile przemoc fizyczna jest na ogół łatwiejsza do zauważenia i zazwyczaj powszechnie potępiana społecznie, o tyle przemoc psychiczną jest często w praktyce niezwykle trudno udowodnić – nawet przed samym sobą. Jak wskazują amerykańskie psychoterapeutki i autorki książek, Jennifer Freyd i Pamela Birrel, ofiara doświadczająca przemocy – zarówno fizycznej, jak i psychicznej – może, stosując podświadomy mechanizm przetrwania, do tego stopnia wypierać rzeczywistość, iż to, co jest oczywiste dla jej otoczenia od lat, ona sama przeżywa jako niezwykłe i druzgocące odkrycie.
„Zdrada może być bardzo traumatyczna, ale zazwyczaj nie przychodzi nam ona na myśl, kiedy myślimy o traumie. Traumę powszechnie kojarzymy z wydarzeniami takimi, jak wojna, trzęsienie ziemi, tsunami czy wypadek samochodowy. Mamy zatem często tendencję do pomijania zjawiska traumy związanej ze zdradą i jej skutków. Niektóre rodzaje zdrady mogą być uznane za przyziemne, jednak wiele z nich to traumy w czystej postaci. Na przykład: molestowanie dziecka przez rodzica, gwałt dokonany przez partnera życiowego bądź zbrodnie na całych społecznościach, takie jak Holokaust, są jednocześnie zdradami, jak i traumami. Nazywamy je „traumami zdrady”” – piszą w książce „Blind to betrayal” („Ślepi na zdradę”) Jennifer Freyd i Pamela Birrel.
Autorki książki przytaczają historie zdradzanych żon, których całe otoczenie wiedziało o niewierności ich mężów, a które do tego stopnia utrwaliły we własnym umyśle pozytywny obraz partnerów, że nie były w stanie przyjąć faktów, nawet jeśli widziały je na własne oczy. W książce amerykańskich terapeutek pojawia się także przykład wieloletniej przemocy fizycznej wypieranej przez jej ofiarę. Terapeutki tłumaczą zjawisko „betrayal blindness” („ślepoty na zdradę”) mechanizmem obronnym, który wykształca się zazwyczaj jeszcze we wczesnym dzieciństwie, kiedy osoba rodzica lub opiekuna staje się jednocześnie źródłem schronienia i pożywienia, jak i zagrożenia. Dziecko nie jest w stanie dostrzec złożoności sytuacji, przerasta go ona, a mechanizm przetrwania nakazuje mu utrzymać więź z opiekunem za wszelką cenę. Wypiera zatem jego „złą” część bądź przenosi na siebie odpowiedzialność za doznawaną krzywdę.
Dla dziecięcej psychiki jest czymś mniej przerażającym uznanie samego siebie za kogoś złego i zasługującego na karę (to bowiem daje nadzieję na posiadanie wpływu na rzeczywistość i znalezienia „właściwego” zachowania, które pozwoli w przyszłości na uniknięcie represji) niż zobaczenie oprawcy w opiekunie, od którego zależy jego fizyczny byt.
Więź traumatyczna
Te mechanizmy, jeśli zostaną przeniesione w dorosłe życie, mogą skutkować nawiązywaniem relacji romantycznych, opartych na tzw. więzi traumatycznej (trauma bonding), czyli na dynamice zakodowanej w podświadomości od dzieciństwa. W relacjach tego typu mamy do czynienia z oprawcą (niekoniecznie fizycznym), dążącym do posiadania pełnej kontroli nad ofiarą i jej zasobami fizycznymi, mentalnymi, energetycznymi, społecznymi, finansowymi etc. Ofiara zazwyczaj początkowo jest przekonana o tym, że spotkała miłość swojego życia – przemoc postępuje bowiem stopniowo, a w przerwach między jej kolejnymi aktami ma miejsce bombardowanie miłością (love bombing), czyli nadmierne wychwalanie, podziwianie, nagradzanie i idealizacja ofiary. Następujące po sobie cykle przemocy i idealizacji mają działanie silnie uzależniające (także na poziomie chemicznym), co tworzy między oprawcą a ofiarą niezwykle trudną do zerwania więź. Zachodzą tu mechanizmy tzw. wzmocnienia przerywanego – te same, co w przypadku nałogu hazardu, tyle że tutaj „wygraną” stanowi początkowo bombardowanie miłością, a później już zazwyczaj jedynie uniknięcie „kary”.
Wydostanie się z tego rodzaju związku jest niezwykle trudne, jeśli jednak ofiara się na to zdecyduje, może ona napotkać na kolejne przeszkody w drodze do zdrowia, jakimi są szkodliwe stereotypy na temat przemocowych relacji. „Sama się prosiła” lub „Czemu nie odeszła wcześniej” to najpopularniejsze z nich.
Historia o dzielnym myśliwym
„Istnieje powiedzenie, które mówi: «Dopóki historia o polowaniu nie zostanie opowiedziana przez lwa, będzie to zawsze historia o dzielnym myśliwym». Osoba, do której należy narracja, posiada władzę. Do tej pory, opowiadaliśmy na ogół historie o myśliwych. Książki na temat narcyzmu skupiają się zazwyczaj na postaci narcyza. Jesteśmy ogromnie zainteresowani zgłębianiem wiedzy na temat tych czarujących ludzi, którym wydaje się uchodzić na sucho tak wiele złych i raniących zachowań. Chcemy zrozumieć, co decyduje o tym, iż osiągają oni często tak wiele sukcesów i co stanowi o motywacjach ich działań. Jakkolwiek zazwyczaj nie uważamy narcyzmu za pozytywne zjawisko, mamy tendencję do idealizowania ludzi o tym rysie osobowościowym – są oni naszymi przywódcami, bohaterami, celebrytami, często należą do świata przemysłu rozrywkowego. Niestety, bywają także naszymi rodzicami, partnerami, przyjaciółmi, rodzeństwem, dziećmi, szefami czy sąsiadami. A co z historią lwa? Co z człowiekiem, na którego poluje lub kogo krzywdzi myśliwy?” – pyta w swojej najnowszej książce „It’s not you” („To nie ty”) dr Ramani Durvasula, amerykańska psycholog kliniczny, psychoterapeutka, autorytet w dziedzinie popularyzacji kwestii przemocy narcystycznej.
„Wiele z tego, co zostało napisane o narcyzmie zdaje się pomijać najważniejszą część opowieści: co dzieje się z ludźmi, którzy są w polu rażenia narcyza? W jaki sposób wpływają na nich ludzie o narcystycznych osobowościach bądź zachowaniach? Kiedy ludziom dzieje się krzywda, duża część uwagi skupia się na szukaniu odpowiedzi na to, dlaczego do tego doszło – jak gdyby w jakiś sposób mogło to zredukować cierpienie ofiar (tak się nie dzieje). Postać myśliwego budzi w nas niemal obsesyjną ciekawość, staramy się zrozumieć, dlaczego dopuścił się on takich czynów, jakie stały się jego udziałem.
Z jakiego powodu ktoś jest pozbawiony empatii, dlaczego doprowadza kogoś do obłędu, dlaczego tak zręcznie manipuluje, kłamie albo nagle wybucha wściekłością? Skupiając się jednak na tym, dlaczego ludzie o narcystycznych osobowościach robią to, co robią, tracimy z naszego horyzontu perspektywę osób, które się w nich zakochują, mają z nimi dzieci, są przez nich wychowywane, spokrewnione z nimi, które z nimi pracują, rozwodzą się z nimi, dzielą z nimi mieszkania, są ich przyjaciółmi bądź ich rodzicami. Krótka odpowiedź brzmi: nie dzieje się z nimi nic dobrego” – wskazuje terapeutka. Durvasula zaznacza, iż skierowanie do ofiary przemocy narcystycznej komunikatu, że osoba będąca źródłem jej bólu, jest narcyzem, rzadko kiedy pomaga. „Często dzieje się wręcz odwrotnie – ofiara, która nie rozumie zjawiska narcyzmu, przechodzi na pozycje defensywne, nierzadko szukając usprawiedliwień dla swojego krzywdziciela. Zamiast namawiania kogoś do natychmiastowej ucieczki, daj tej osobie znać, że jesteś przy niej, spróbuj ją zachęcić do podjęcia terapii jako czynności przynoszącej pozytywne efekty wielu osobom, jeśli sam/a korzystasz z pomocy psychologa, podziel się swoim doświadczeniem. Jeśli jesteś świadkiem przemocy narcystycznej, stosowanej wobec osoby, na której ci zależy, wyraź swoją troskę, zapytaj jak się czuje. Bądź ostrożna/y z ocenami co do przemocowego charakteru relacji, którą obserwujesz, raczej postaraj się być kimś, kto zasieje w ofierze ziarno wątpliwości, a następnie pomoże jej upewnić się, że to, co się dzieje, nie jest zdrowe ani normalne i że nie zasłużyła na takie traktowanie” – radzi.
Żałoba i detoks
Według badaczki, częstą pułapką, w jaką wpadają osoby uciekające z relacji przemocowej, jest tęsknota za oprawcą. Nierzadko zdarza się, że jest ona tak silna, iż w opinii ofiary stanowi dowód na to, że dana relacja stanowiła w jej życiu ogromną wartość. Tymczasem zazwyczaj przeżywane emocje stanowią mieszankę uzależnienia i żałoby. „Żałoba, jakiej doświadcza osoba po zakończeniu relacji z narcyzem, jest przeżyciem, którego nie da się ominąć. Nie da się mu także wyznaczyć ram czasowych, przyspieszyć go ani spowolnić. To proces, którego kolejne cykle mogą rozciągać się na lata i który zajmuje po prostu tyle czasu, ile zajmuje. W którymś momencie czujesz, że masz to już za sobą i jesteś po drugiej stronie tego «tunelu», czasem bywa jednak też tak, że pewne elementy żałoby nosisz ze sobą do końca życia. Żałoba po osobie żyjącej jest o wiele trudniejsza niż żałoba po kimś, kto umarł. Nie jest to zwyczajne i naturalne opłakiwanie utraty szczęśliwej rodziny, marzeń o tym, żeby się wspólnie z kimś zestarzeć, o tym, żeby zapewnić swoim dzieciom pełny i bezpieczny dom. Istnieje wiele powodów, dla których cierpimy po zakończeniu relacji z narcyzem. Możesz opłakiwać to, czego nigdy nie dostałaś/ eś, a co było ci bardzo potrzebne. Jeśli miałaś/eś narcystycznego rodzica, możesz opłakiwać utratę zdrowego dzieciństwa, co może być wzmocnione perspektywą wychowywania własnych dzieci i uświadamiania sobie w ten sposób, czego cię pozbawiono.
Jeśli uwalniasz się od narcystycznej rodziny pochodzenia, możesz opłakiwać fakt, że nie miałaś/eś swojego bezpiecznego miejsca na świecie, «miękkiego lądowania » i bezwarunkowej miłości. Możesz patrzeć na swoje życie i zadawać sobie pytanie: «kim był(a)bym, gdyby nie ta relacja?». To skomplikowana mieszanka natrętnych myśli i uczucia żalu, z którymi związane są także refleksje na temat poczucia utraty tożsamości, miłości i życiowych szans. Żałoba dotyczy także znaczącej luki w rozwoju osobowościowym. Jeśli powtórnie wyjdziesz za mąż po rozwodzie z narcystycznym małżonkiem, możesz doświadczyć, czym jest zdrowe partnerstwo. Powtórna szansa nie dotyczy jednak dzieciństwa” – tłumaczy dr Ramani. Recepta? Terapia, edukacja, dbanie o siebie i czas. Jak uczy doświadczenie wielu osób, które wyrwały się z przemocowej relacji, wzrost potraumatyczny jest nie tylko możliwy, ale i konieczny, aby nie wpaść ponownie w sidła (auto)destrukcji, ale by przeżyć resztę życia w zgodzie ze swoim prawdziwym „ja”, w poczuciu szacunku do siebie i innych oraz spędzić lata na realizacji swoich marzeń, a nie na wegetacji czy nieustannych próbach przetrwania.
Agnieszka Żurek