Polskie Sierpnie
Miesiąc sierpień w dwudziestym stuleciu był dla Polski i Polaków wyjątkowy. Miały w nim miejsce ważne wydarzenia, znaczące nie tylko dla naszej Ojczyzny, a także dla Europy.
Po zakończeniu I wojny światowej w Europie wrzało; po rozpadzie Cesarstwa Austro-Węgierskiego powstało wiele państw, Polska po 123 latach odzyskała niepodległość. Bolszewicy przejęli władzę w Rosji. W Niemczech, w Westfalii, rosła w siłę Armia Czerwona Zagłębia Ruhry, gotowa ruszyć na Berlin, mało kto o tym wie. Na drodze do „nieuchronnego postępu“ w tej części Europy była odradzająca się Polska.
Zabory pozostawiły różnice, dotyczące nie tylko infrastruktury gospodarczej, a także problemów mentalnych obywateli polskich, wynikające z odmienności systemów prawnych, panujących w poszczególnych zaborach. Odradzające się poczucie przynależności państwowej napotykało na wiele różnorakich problemów. Do tego dochodziły kwestie narodowościowe na obrzeżach II Rzeczypospolitej. Dlatego oddajemy dziś hołd Orlętom Lwowskim i Powstańcom Śląskim. Nienotowany dotychczas rozlew krwi podczas wojny I światowej zakończyła konferencja wersalska, na której z inicjatywy prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona powołano Ligę Narodów.
W 1919 r. ruszyła ze wschodu nawałnica bolszewicka. Trzydziestotysięczna Armia Konna z czerwonym sztandarem parła na zachód, niosąc rewolucję i „postęp“. „Była dobrze uzbrojona w karabiny maszynowe i artylerię. W jej skład wchodziły także jednostki pomocnicze, dywizjony samochodów pancernych, dywizjon czołgów, 4 pociągi pancerne i 3 eskadry lotnicze, które przetransportowano koleją. Konarmia miała też 30 (więcej niż cała polska armia) radiostacji polowych, umożliwiających utrzymanie łączności i dowodzenie w ruchu, co było jej największym atutem.” (cytat za Wikipedia). Za nią podążał przyszły rząd polskiej republiki rad. Miało być to już wtedy państewko wchodzące w skład ojczyzny proletariatu, czyli Rosji Sowieckiej. Stefan Żeromski opisał zachowanie przedstawicieli sił „nieuchronnego postępu” w opowiadaniu zatytułowanym „Na probostwie w Wyszkowie”. Napisał je na podstawie relacji ks. Wiktora Mieczkowskiego, proboszcza parafii św. Idziego w Wyszkowie. Reprezentanci „nieuchronnego postępu” dotarli do Wyszkowa, by tam oczekiwać bolszewickiego zdobycia Warszawy. Wśród nich byli Julian Marchlewski, Feliks Kon i Feliks Dzierżyński. Temu ostatniemu przypisywane jest autorstwo tzw. „Manifestu do polskiego ludu robotniczego miast i wsi” z głównymi tezami: utworzenie Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad, nacjonalizację ziemi, rozdział państwa od kościoła, przepędzenie kapitalistów i obszarników, zajmowanie fabryk i ziemi oraz tworzenie komitetów rewolucyjnych jako organów nowej władzy.
W sierpniu 1920 roku zdaliśmy egzamin jako Naród. To Polacy uratowali wtedy Europę przed zalewem barbarzyństwa bolszewickiego. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałaby dziś Europa, gdyby nie zwycięska Bitwa Warszawska, gdyby się ten Cud nad Wisłą nie wydarzył. Nie bez racji Bitwa Warszawska została przez Edgara D’Abernona zaliczona do jednej z osiemnastu przełomowych bitew w historii świata. „Zupełnym przypadkiem” komunizujący dokerzy w Gdańsku robili co tylko mogli, by opóźnić lub udaremnić dostawy broni i amunicji dla wojsk polskich. Ponad pół wieku później w roku 1980 w tym samym miejscu – w Gdańsku – powstała „Solidarność”. I znów był sierpień – polski sierpień.
W sierpniu 1944 roku Polacy nie wytrzymali upokorzeń okupanta niemieckiego i rozpoczęli na ulicach Warszawy nierówny bój o honor, o elementarne prawo do samostanowienia. To wtedy, w tamte dni powstańcze, stojąca, na Krakowskim Przedmieściu od ponad 160 lat, figura Jezusa Chrystusa została w wyniku detonacji zrzucona na bruk. Leżący Chrystus wskazywał prawą ręką na napis „sursum corda”. Papież, dziś święty Jan Paweł II, odwiedzając Polskę w roku 1979 powiedział: „(…) Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego — tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas — bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną — bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu”.
W niecały rok po wizycie papieża w Polsce powstała „Solidarność”. Większość wszystkich związków zawodowych na świecie ma lewicowy charakter, ten od samego zarania domagał się modlitwy. Nie miejsce tu, by rozpamiętywać kwestię, na ile świadomie ludzie ówczesnej „Solidarności” wpisywali się w etos idących na wezwanie Rady Obrony Państwa w roku 1920, czy też dowództwa Armii Krajowej w roku 1944, Niezaprzeczalnym faktem jest to, że uczestniczkom sierpnia 1980 roku leżało na sercu dobro tej, którą nazywamy Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. A my współcześni mamy wielkie szczęście, że nie musimy walczyć. Dziś wystarczy kartka wrzucona do urny. I ten egzamin zdaliśmy.
Wojciech Kusy
Klub Gazety Polskiej w Essen