AktualneSpecials

Warszawskie Dzieci z całego świata

W Powstaniu Warszawskim oprócz Polaków walczyli przedstawiciele kilkunastu narodowości. Najsłynniejszym z nich był czarnoskóry muzyk August Agbola O’Brown. We współczesnych obchodach rocznicy sierpniowego zrywu także uczestniczą nie tylko Polacy.

Najliczniejszą grupą obcokrajowców walczących w Powstaniu byli Słowacy, zamieszkujący przed wybuchem wojny w Warszawie, którzy na przełomie 1942 i 1943 r. utworzyli w stolicy konspiracyjny Słowacki Komitet Narodowy.

Czarnoskóry obrońca Ochoty

 „Obok 28 Słowaków służyli w nim Polacy, Węgrzy, Gruzini, Czech i Ukrainiec” – wymienia prof. Przemysław Waingertner na łamach „Tygodnika Solidarność” (nr 32 /2016). Co ciekawe, w Powstaniu wspólnie z Polakami walczyli również… Niemcy, którzy przeszli na polską stronę. Nie było ich wielu, jednak ich odwaga wydaje się warta szczególnego docenienia. „Znamy nazwisko podoficera Luftwaffe Willy’ego Lampe, który najpierw w szeregach Zgrupowania „Bartkiewicz” uczył akowców obsługi broni zdobytej na SS i Wehrmachcie, a następnie oddelegowany został do dyspozycji gen. Chruściela „Montera”, dowodzącego Powstaniem. Przeszedł na stronę polską również inny żołnierz niemiecki. Nowym towarzyszom broni opowiadał, iż pochodzi z Alzacji, z pogranicza niemiecko-francuskiego i nie czuje się Niemcem. Przed wojną był ponoć nauczycielem. Przedstawiał się zawsze jako „Alzatczyk”, a powstańcy nazywali go „Degolistą”, gdyż podkreślał swój francuski patriotyzm. Zginął w połowie sierpnia w starciach przy ul. Grzybowskiej” – pisze historyk. W Powstaniu wzięła udział także część Żydów uratowanych przez żołnierzy batalionu „Parasol” z niemieckiego obozu koncentracyjnego przy ul. Gęsiej – tzw. „Gęsiówki”. Jak podaje prof. Waingertner, w walkach przy ul. Rozbrat uczestniczył z kolei Francuz o pseudonimie „Gwiazdka” (nazwisko nieznane), który zyskał mir wśród akowców, gdy podjął się próby unieszkodliwienia samobieżnej miny Goliath. „Jego rodak, Jean Gasparue wojował z kolei na Mokotowie, jako żołnierz batalionu „Bałtyk”. W walkach w Śródmieściu i na Starym Mieście brali z kolei udział Włosi. Ich ziomkowie, prowadzący przed wojną restauracje przy Marszałkowskiej, dostarczali natomiast powstańcom żywność. Niewątpliwie najbardziej egzotycznym towarzyszem broni powstańców był ciemnoskóry August Agbola O’Brown. Urodził się w 1895 r. w Nigerii. Jako młody chłopak zaokrętował się na brytyjski statek, z którego trafił do Anglii, a później przeniósł się do Wolnego Miasta Gdańska, by swoje światowe wojaże zakończyć wreszcie w 1922 r. w Polsce. Tutaj jako muzyk jazzowy i tancerz stał się atrakcją lokali warszawskich, ożenił się i doczekał dwóch synów.

Dług wobec przybranej ojczyzny zaczął spłacać we wrześniu 1939 r., kiedy to zgłosił się do oddziałów broniących Ochoty. W czasie okupacji grywał w otwockich lokalach, występował jako kaskader w rewiach i dorabiał pokątnym handlem, kolportując zarazem podziemną prasę. W Powstaniu walczył jako „Ali” w batalionie „Iwo” w rejonie Marszałkowskiej i Hożej. Przeżył kapitulację, a w 1949 r. został zatrudniony w ówczesnym Wydziale Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego. Ponieważ nie ukrywał swej powstańczej przeszłości, nie zagrzał tam miejsca i pomimo „obiektywnie słusznego” pochodzenia z Czarnego Lądu, gnębionego przez imperialistów i kolonialistów wszelkiej maści, wkrótce utrzymywał się tylko z muzykowania w stołecznych lokalach. W 1958 r. z rodziną wyemigrował do Wielkiej Brytanii” – przypomina biografię czarnoskórego Powstańca prof. Waingertner.

„Tato, a co to jest honor?”

Współcześnie w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego także uczestniczą obcokrajowcy, a rocznica ta jest dla nich ważna i bogata we wzruszenia.

– Jestem pasjonatką fotografii i staram się uwieczniać na zdjęciach jak najwięcej ważnych dla mnie chwil. Co roku 1 sierpnia udaję się w okolicę Ronda Dmowskiego, aby zobaczyć z bliska obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Szczególne wrażenie zawsze robi na mnie chwila odpalenia czerwonych rac równo o 17.00 – w godzinę „W“ – mówi w rozmowie z nami Tetyana Kachmar-Pokrywka, Ukrainka mieszkająca w Warszawie z mężem Polakiem. – Z tym momentem kojarzy mi się historia sprzed dwóch lat. Wtedy to ustawiłam swój aparat na tarasie widokowym Pałacu Kultury i razem z innymi tam obecnymi oczekiwałam w niecierpliwości kulminacyjnego momentu tego niezwykłego dnia. Jako że chętnych na tę „miejscówkę“ zawsze jest bardzo wielu, trzeba tam być odpowiednio wcześnie. W tym czasie można poznać kilka ciekawych osób i zobaczyć, jak inni odczuwają ten moment. Właśnie tam urzekła mnie szczególnie jedna rozmowa. Mały chłopiec, będący w wieku wybitnie „ciekawskim“, przyglądał się z ogromnym zdumieniem całej, nowej dla siebie sytuacji. Przez dłuższą chwilę nad tym wszystkim się zastanawiał i, nie znajdując w głowie wytłumaczenia, o pomoc zwrócił się do swojego taty: – Dlaczego zebrało się tu tak dużo ludzi? – Żeby oddać honor poległym powstańcom. – odrzekł tato. – A co to znaczy „honor“? Ojciec, choć zdumiony pytaniem syna, oczywiście był przygotowany na odpowiedź. W kilku zrozumiałych dla chłopczyka zdaniach wyłożył mu własną, ułożoną przez całe dotychczasowe życie definicję tej wartości. Syn przyjął ją z szeroko otwartymi oczami i odpowiedział ogromnym uśmiechem – opowiada młoda kobieta. – Była to dla mnie bardzo wzruszająca chwila. Zarówno ja, jak i prawdopodobnie inni słyszący tę rozmowę, zadaliśmy sobie w głowie to samo pytanie – czym właściwie dla mnie jest honor?  Kto wie, czy dla tego dziecka nie była to lekcja, którą zapamięta do końca życia. To właśnie w takich momentach kształtuje się w nas poczucie wewnętrznego samouświadomienia, dzięki czemu w odpowiednim momencie wiemy, którą drogą powinniśmy podążać, tak jak doskonale wiedzieli o tym powstańcy z 1944 roku – puentuje nasza rozmówczyni.

Pochodzący z Czadu, a obecnie mieszkający wraz z żoną Marią we Francji Mathurin Djimrabeye Lokissigoto podziwia polską kulturę za jej przywiązanie do historii i pamięci. – W Czadzie pamięć odgrywa bardzo ważną rolę w życiu człowieka, rodziny i narodu. Bardzo często wspominamy naszych przodków, przywołujemy historię rodziny. Przeszłość stanowi ważną część teraźniejszości. Mam wrażenie, że podobnie jest w Polsce. Polacy są bardzo przywiązani do historii swojego narodu, chętnie o niej opowiadają i przeżywają związane z nią rocznice i święta. Ważne jest dla nich, aby pamięć o tym, co minęło nie zginęła, ale była kultywowana – opowiada nasz rozmówca. – Ponieważ obecnie mieszkamy za granicą, uczestniczenie w ważnych dla Polski świętach jest nieco utrudnione. Dzięki mojej żonie, którą uważam za wielką patriotkę, odkryłem wartość obchodzenia tych rocznic. Poprzez transmisjom telewizji polskiej śledzimy przebieg obchodów, wieszamy w domu polską flagę, czasem organizujemy uroczysty obiad. Jest to zawsze doskonała dla mnie okazja, żeby dowiedzieć się jeszcze więcej o polskiej historii i tradycjach. Często podpytuję żonę o różne informacje związane z danym świętem czy rocznicą. Pamiętam jak wielkie na mnie zrobiło wrażenie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem żonę na baczność śpiewającą ze łzami w oczach Mazurka Dąbrowskiego. Teraz już wspólnie, z całą rodziną stajemy wyprostowani, aby zaśpiewać Hymn Polski podczas któregoś ze świąt, czy tradycyjnie gromadzimy się, żeby nucić, nawet kalecząc jeszcze często skomplikowane dla mnie słowa, piosenki powstańcze wieczorem 1 sierpnia – podkreśla młody mężczyzna.

– Kocham Polskę, w całości, taką, jaka jest. Nawet jeśli ma swoje wady, i tak ją kocham, bo na tym właśnie polega miłość. Polska to dla mnie ziemia, na której urodził się mój syn, to pełne kościoły, to nauczycielki w przedszkolu, które nie boją się mówić o Bożym Narodzeniu i Wielkanocy, to duch, który jest ważniejszy od materii, to uśmiechy ludzi, to ich poczucie, że są narodem, a nie jedynie zlepkiem regionów. Chciałbym, aby Polska zachowała swoją tożsamość, bo jest wyjątkowa – mówi w rozmowie z nami Davide Corindia, Włoch, który polską kulturę i historię poznał dzięki swojej żonie Ewie.

„Przyjeżdżam tu oddychać wolnością”

Niektórzy obcokrajowcy przyjeżdżają do Polski specjalnie po to, aby wspólnie z nami świętować 1 sierpnia. Należy do nich 45-letni Jonathan, mieszkaniec Londynu, który brał udział w ubiegłorocznym Marszu Powstania Warszawskiego. – To nie była moja pierwsza wizyta w Polsce. Uczestniczyłem także w Marszu Niepodległości 11 listopada 2018 roku i daty moich wizyt w Waszym kraju nie były przypadkowe – mówi w rozmowie z nami Brytyjczyk. – Przyjeżdżam tu, bo podziwiam Waszą kulturę i przywiązanie do historii. W porównaniu do moich rodaków, Polacy wydają się posiadać silną świadomość narodową. Wielka Brytania stała się „miksem” kultur i wzajemnie wykluczających się idei na temat tego, czym jest „brytyjskość”. Nasza tożsamość narodowa wydaje się rozpływać w chaosie pojęć takich jak integracja, wielokulturowość, konsumpcjonizm i „bycie sobą” – zauważa nasz rozmówca.  – Nawet starsze generacje nie są odporne na te zmiany w brytyjskim systemie wartości – dodaje. Zdaniem Johnatana, Polska cieszy się większą wolnością słowa niż Wielka Brytania.

– W moim kraju nie mogę na przykład uczestniczyć w marszu podczas Święta Niepodległości nie będąc napastowanym przez ludzi o włosach we wszystkich kolorach tęczy i przedstawicieli mniejszości,  których nazwy zaczynają się na wszystkie litery alfabetu bądź też członków Antify. Ich poglądy dominują tutaj, a kto się z nimi nie zgadza, jest prześladowany. Niedawne marsze Black Lives Matter były chronione przez policję, podczas gdy patrioci broniący dewastowanych pomników byli przez policję atakowani – wspomina Brytyjczyk. Polską kulturę podziwia także za wciąż żywą w naszym kraju tożsamość chrześcijańską. – Chrześcijaństwo wszystkich wyznań jest w Wielkiej Brytanii po prostu martwe, a budynki użyteczności publicznej zamieniane są na meczety. Nauka w szkołach nie obejmuje żadnych moralnych odniesień, program edukacji w Wielkiej Brytanii można streścić w dwóch słowach: „Seks i deklinacja”. Polska urzeka go także głębią kultury i wartości, które wciąż są obecne w naszym narodzie. – W Wielkiej Brytanii najpopularniejszy program telewizyjny to „Wyspa Miłości”, w którym młodzi ludzie uprawiają seks bez zobowiązań. Nie ma się co dziwić, że większość brytyjskich dziewczyn ma zniszczone życie. Polki w mojej opinii są o wiele bardziej przywiązane do ojczyzny, a wartości rodzinne są o wiele bliższe ich sercom. Kobiety w moim kraju zostały skorumpowane przez marksizm, który szaleje na naszych uniwersytetach. Wszystko jest problematyczne, seksistowskie, rasistowskie lub homofobiczne. Garstka kobiet wiernych konserwatywnym wartościom doświadcza o wiele więcej przemocy niż mężczyźni zajmujący te same stanowiska w życiu zawodowym – konkluduje Jonathan.

– W rocznicy Powstania Warszawskiego uczestniczę wprawdzie tylko sercem, ale mam przyjaciół Polaków i czuję więź z Waszym krajem w myśl powiedzenia „Polak Węgier dwa brataki…” – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Gábor Mihajlik, naukowiec z Budapesztu. – Fascynujące jest to, jak podobna jest nasza przeszłość. Oba nasze narody poniosły wiele strat (Polska została co najmniej trzykrotnie zmieciona z mapy Europy, Węgry zostały poważnie zdewastowane przez Turków i Tatarów itd.) i oba mają tradycje heroicznych powstań na rzecz wolności i przeciwko uciskowi – takich właśnie jak Powstanie Warszawskie – podkreśla nasz rozmówca. – Śledząc wydarzenia polityczne w Polsce mam wrażenie, że wydarzyło się coś podobnego, jak na Węgrzech w ostatnich dziesięcioleciach: po długich mrokach komunizmu, zdrowy, chrześcijański, demokratyczny aktor polityczny zyskał siłę i jest w stanie bronić interesu narodowego przed wielonarodowymi siłami zachodnioeuropejskimi, które mają postawę kolonizacyjną i ultraliberalną. Kibicuję Wam w tym wysiłku i modlę się za Wasz kraj – zapewnia młody naukowiec.

– Uważam Polskę za enklawę wolności i normalności na tle coraz bardziej staczającej się w stronę dekadencji Europy. To Zachód staje się prawdziwym „ciemnogrodem” i niewolnikiem kolejnych absurdalnych ideologii, a tymczasem „zaściankiem” część „postępowych elit” chce określać Polskę za jej mądrą wierność tradycji i chrześcijańskim wartościom, które zbudowały Stary Kontynent – podkreśla w rozmowie z nami Janusz Nowak, polski muzyk mieszkający w Niemczech.  I dodaje: – Wciąż jeszcze tu pracuję, ale chciałbym wrócić do Polski, uważam, że żyje się tam lepiej i swobodniej oddycha. Wydarzenia takie jak obchody rocznicy Powstania są w Polsce celebrowane w niesamowity sposób, na Zachodzie byłoby to już niemożliwe. Dlatego apeluję do moich rodaków mieszkających w kraju: nie pozwólcie sobie odebrać tej wolności, pozostańcie sobą!

Agnieszka Żurek

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Tygodnika Solidarność”.

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert